Filmy, które obejrzałem w zeszłym tygodniu.
- Filip – chciałbym, aby tego typu produkcja, zarówno pod względem dźwięku (w końcu) oraz realizacji stała się wyznacznikiem w polskiej kinematografii. Być może też zachęci także młodych zdolnych reżyserów do wyjścia poza schemat uprawianej w naszym rodzimych produkcjach martyrologii, a także przyczyni się do wzrostu frekwencji w kinach. Nie jest to bowiem wesoły news od prezesa Heliosa: “Polska branża kinowa straciła zainteresowanie widza, które występowało jeszcze w poprzedniej dekadzie. Mamy prawie 70-procentowy spadek popularności filmów polskich“. No ale pomówmy o samym filmie. W dużym skrócie czułem się tak jakbym oglądał “Pokolenie Ikea” przeniesione na ulice Frankfurtu podczas wojny w 1942 roku. Niektóre skróty użyte w scenariuszu niestety nie pogłębiają ani wątku miłosnego pomiędzy tytułowym Filipem a Lisą, ani nie dają odpowiedzi na niektóre poczynania innych bohaterek blisko związanych z naszym bohaterem. To co jednak zachwyca, to główna rola Eryka Kulma. Rozdarty pomiędzy dwoma światami, daleki jest od wszędobylskiego cierpiętnictwa i bliżej mu do dandysa, który co chwilę “rozkochuje” kolejną niemiecką kobietę “w imię zemsty”, by ją potem zostawić. Jego cynizm szczególnie przydaje się podczas wykonywania swojej profesji jako kelner, gdzie z godnym siebie wdziękiem czaruje zarówno klientów z Niemiec, plując im do kawy czy handlując kartkami na żywność. Śmiały to scenariusz w którym z jednej strony wojna jest tylko tłem, a z drugiej pokazuje oblicze chłopaka zagubionego po stracie i próbującego mścić się na każdym hitlerowcu, który zachodzi mu drogę. To też opowieść o przyjaźni i szukaniu wolności w sobie. Często niestety fabularnie film dławi się w skrótach i kliszach, choć dawno nie było takiego odświeżenia formy i może dlatego warto wybrać się na to do kina, ale zdecydowanie bardziej warto zapoznać się z dziełem Leopolda Tyrmanda – “Filip”
Muzyka, której ostatnio słuchałem:
- The Blood Of Heroes – lubię od czasu do czasu wracać do płyt, które kiedyś zrobiły mi “duże kuku” w głowie i weryfikować czy nadal mają taką siłę oddziaływania. Przyznam szczerze, że jestem ogromnym fanem twórczości Broadricka (Godflesh, Jesu, ) i kiedy 13 lat temu dowiedziałem się, że szykuje się projekt. którym szeregi także zasili Bill Laswell, a profetyczne wokale wykona Dr. Israel to liczyłem na co najmniej trzęsienie ziemii. Dzisiaj jak słucham tego debiutu nadal mam wrażenie, że nic w tej muzyce na złe się nie zmieniło. Jest w tym plemienna dzicz, ale zaklęta w jakimś Johannesburgu w ciemnych uliczkach miasta. Drumowe walcowate brzmienie, rytmiczna gitara, wszędobylskie glitche i tchnienie elektroniki spokojnie przypominają dokonania Curse of The Golden Vampire czy Techno Animal. Czasem bit rwie na złamanie karku, czasem wpędza nas medytacyjną zadumę, ale całość ma mocno postapokaliptyczny charakter. Jeśli kręcą Was tego typu dźwięki – polecam bardzo.
Książka, którą polecam:
- Filip – Leopold Tyrmand – zanim obejrzałem film, wiedziałem że muszę sięgnąć po książkę Tyrmanda. To co różni powieść od ekranizacji do naprawdę dopracowanie zarówno pod kątem fabularnym jak i postaci. Autor nie ukrywał wątków autobiograficznych, a w samym Filipie podejrzewam, że wiele osób odnajdzie siebie zza czasów młodości z mocnym naciskiem na lustrowanie kobiet i propozycjami seksualnymi. Czy książka jest seksistowska? Owszem, czy jest prostacka? W żadnym razie! Pisarz posługuje się bardzo plastycznym językiem opisując zarówno kobiety jak i tło historyczne w którym Filip się próbuje odnaleźć. Książka nie moralizuje. Wystrzega się patosu. To bardziej ukłon w stronę pokazania odwagi, przeżycia kolejnej przygody w trudnych warunkach dla Polaka, który przebywa w Frankfurcie w trakcie wojny. To życie intensywne, często na granicy zdrowego rozsądku, na wskroś niebezpieczne, bowiem za relacje z Niemkami grozila kara śmierci. To też cynizm względem niemieckich “grubych płaszczy” ze spluwaniem do kawy czy handlowaniem kartkami a także podkradaniem alkoholi w restauracji. Jeśli dużo w Filipie jest autora, to trzeba przyznać że lubił mocno komplikować sobie życie i nigdy nie wybierał prostych rozwiązań, ale mając na uwadze giętki i cięty język mniemam, że często wychodził obronną ręką z kłopotliwych sytuacji. Ta książka jest szukaniem sensu w bezsensie wojny, tyle że dalekim od krwawej jatki i pędzących czołgów ostrzeliwujących wroga. Nacisk Tyrmand stawia na błyskotliwe dialogi, filozoficzne opowiastki i ogromną dawkę humoru.
Miejsce które polecam:
- 7 siekier – jeśli potrzebujecie relaksu i dobrej zabawy to zdecydowanie polecam na odprężenie. Może pomysł rzucania siekierami w tarcze nie wygląda na oryginalnym, jednak po krótkim wprowadzeniu wciąga na tyle dobrze, że zaplanujecie sobie taką siekierę kupić do domu “na wszelki wypadek” 😛 Obsługa jest świetna, na miejscu dostaniecie też alko i przekąski. No i warto ze sobą zabrać więcej znajomych, aby podejść do tematu rzucania do tarczy rywalizacyjnie.
Statystyki korzystania ze smartfona:
- Średnio dziennie: 3h44m (o 9% mniej niż w zeszłym tygodniu)
- Społeczności: 16h24min
- Rozrywka: 1h 38 minuty
- Biurowe i finansowe 1h 12 minut